"To już dwa miesiace" -komentarz do odpowiedzi Miejskiego Schroniska dla Bezdomnych Zwier
Chcielibyśmy ponownie wrócić do sprawy śmierci Simby i Pazura z którą nasze Żarskie Stowarzyszenie Ochrony Zwierząt "APORT" się nie zgadza. Jest to spowodowane umieszczeniem na stronie Miejskiego Schroniska dla Bezdomnych Zwierząt w Żarach odpowiedzi na artykuły umieszczone w „Mojej Gazecie” oraz „Gazecie Lubuskiej” (link do odpowiedzi: http://www.schronisko.zgmzary.pl/aktualnosci,5,325.html).
Mimo zapewnień ze strony Pani Katarzyny Łach, że kroki podjęte przez schronisko były niezbędne i nie dało się nic innego zrobić, postanowiliśmy zasięgnąć opinii różnych specjalistów z dziedziny weterynarii i poszerzyć naszą wiedzę na temat nużycy. W naszym oświadczeniu pragniemy odnieść się do wszystkich poruszonych przez schronisko spraw dotyczących tej sprawy. „W artykule „Prokuratura w schronisku dla zwierząt” można przeczytać, że psy zostały uśpione z powodu świerzbu. Nie jest to prawdą, ponieważ psy chorowały na nużycę. W Schronisku niejednokrotnie były psy, które chorowały na świerzb i nigdy żaden z nich nie został poddany eutanazji.”
Nikt nigdy nie wspomniał podczas rozmów z weterynarzem, że Pazur (bo o niego chodziło w wypowiedzi wolontariuszy) choruje na nużyce z naszych wcześniejszych informacji wynikało, że jego problemy skórne to właśnie świerzb. Tym bardziej, że w czasie rozmów z „Moją Gazetą” nie było jeszcze podanego oficjalnego powodu uśpienia obu psów. Z naszych informacji wynikało również, że Simba chorowała na coś innego jednak nie posiadaliśmy dokładnych informacji. Obserwowaliśmy oba psy i ich skóra wyglądała zupełnie inaczej.
„W artykule „Pazur i Simba mogły żyć” można przeczytać, że stowarzyszenie Aport , próbowało się dowiedzieć jaki był powód uśpienia psów i nikt im nie odpowiedział. O przyczynie eutanazji 16 sierpnia pani Jolanta Jureczko -Prezes stowarzyszenia ,,Aport” została poinformowana telefonicznie przez Panią Katarzynę Łach -specjalistkę ds. schroniska przy ZGM Sp .z o. o w Żarach. Jednak zamiast przekazać to swoim wolontariuszom, pozwalano im myśleć i mówić, że psy zostały uśpione z powodu świerzba.”

Informacja od Pani Katarzyna Łach brzmiała, że oba psy były chore na nużycę, nie, że z jej powodu zostały uśpione, rozmowa trwała bardzo krótko, a następnie zostaliśmy przekierowani do Pani Martyny Ciszak, gdyż weterynarz następnego dnia po uśpieniu obu psów udał się na urlop. Pani Martyna Ciszak o sprawie nie wiedziała zbyt wiele i również poinformowała nas o nużycy. Mieliśmy wcześniej styczność z tą choroba u innych psów nie przebywających w schronisku i nigdy nie usłyszeliśmy od weterynarza, że muszą zostać z tego powodu uśpione. Zasięgnęliśmy opinii innych specjalistów i dostaliśmy w tym temacie takie odpowiedzi:
„jednostka chorobowa zwana nużycą, z medycznego punktu widzenia sama w sobie nie stanowi podstawy do wykonania zabiegu eutanazji„
„Tzw. nużyca zwierząt dorosłych może być uznana za podstawę do eutanazji, jednak raczej tylko w sytuacji gdy nie uda się zidentyfikować czynników predysponujących. Zawsze można podjąć próbę określenia czy nie ma czynników predysponujących łatwych do eliminacji np. zarobaczenie, niedożywienie, zaburzenia hormonalne.„
oraz:
„Nie”
Uzyskane odpowiedzi przekonują nas o słuszności naszego zdania na ten temat oraz jak można zacytować tytuł artykułu Gazety Lubuskiej „Simba i Pazur mogły żyć”
„Na stronach internetowych wolontariusze wypisywali komentarze, które w naszym przeświadczeniu są nie do przyjęcia, Komentarze wzbudzały agresję słowną, poniżały pracowników schroniska i lekarza weterynarii. Osoby nie mające pojęcia na temat choroby, jej postępu ani ryzyka jakie ze sobą niesie dla pozostałych psów - używając słownictwa zaczerpniętego z artykułu – wydały wyrok, tym razem dotyczył on nie psów lecz pracowników schroniska i lekarza weterynarii.„
Ocenianie wypowiedzi wolontariuszy naszym zdaniem jest niesłuszne, oburzenie ze strony osób opiekujących się tymi psami było jak najbardziej normalna reakcją na nagłą i całkowicie niespodziewaną wiadomość. Zanim osoba pisząca oświadczenie zacznie oceniać naszych wolontariuszy prosimy również o przyjrzenie się wypowiedziom swoich wolontariuszy.
Naszym zdaniem nie informowanie nas o tego typu sytuacjach, ukrywanie, że oba psy zostały uśpione i pozwalanie na wiarę, że żyją w nowych szczęśliwych domach jest nie etyczne, gdyż każdy powinien mieć prawo pożegnać się z przyjaciółmi, jakimi niewątpliwie byli Simba i Pazur, jak i również pozwolić się nam przygotować na taką ewentualność. Wiemy, że śmierć wynika z naturalnej kolejności rzeczy, przychodzi z wiekiem, bądź ciężką nie możliwą do pokonania chorobą, w takich wypadkach nikt nie ma wątpliwości ani pretensji.
„Rolą opiekunów jest tłumaczenie i uświadamianie dzieciom, że sytuacja jaka miała miejsce była sytuacją konieczną. Nawet jeśli one z tą decyzją nie mogą się pogodzić. W tym przypadku ewidentnie gra się na emocjach dzieci podsycając ich negatywny stosunek do pracowników schroniska i przekonując ich , że decyzja podjęta jest decyzją złą.”
Okłamywanie i sprzeniewierzanie się swoim przekonaniom w tym wypadku byłoby najgorszym z możliwych wyjść. Brak sprzeciwu mógłby również skutkować powtórzeniem sytuacji, a w obawie o naszych podopiecznych nie możemy na to pozwolić. Powtórzę zdanie z poprzedniego akapitu: Wiemy, że śmierć wynika z naturalnej kolejności rzeczy, przychodzi z wiekiem, bądź ciężką nie możliwą do pokonania chorobą, w takich wypadkach nikt nie ma wątpliwości ani pretensji. W tym wypadku nie była to śmierć konieczna, a decyzja weterynarza i Pani Katarzyny Łach jest naszym zdaniem nie do przyjęcia. Nikt z dorosłych nie podsycał negatywnego stosunku do pracowników schroniska, a jeśli takowy istnieje jest tylko i wyłącznie wywołany postępowaniem i zachowaniem pracowników o których nie było mowy ani w artykułach, ani w komentarzach które były zwrócone do Pani Katarzyny Łach i weterynarza.
„Dzieci uczęszczające na wolontariat nie mogą być kartą przetargową stowarzyszenia ,,Aport”, które wszelkie swoje wypowiedzi uzasadnia cierpieniem owych dzieci, a w ogóle nie bierze pod uwagę dobra psów przebywających w schronisku . ”
Uzasadnieniem naszych działań nie jest cierpienie dzieci, a nie zgadzanie się z podjętą decyzją. Dzieci nigdy nie stanowiły i nigdy nie będą stanowić karty przetargowej. Przede wszystkim liczą się psy które w tym wypadku zostały pokrzywdzone.
„Oba psy od dłuższego czasu były leczone na nużycę, Simba przybyła do schroniska w styczniu 2014 r. w tragicznym stanie. Udało nam się ją podleczyć. Niestety bardzo szybko nastąpił nawrót choroby i jej stan pogarszał się z dnia na dzień. Pazur był psem wcześniej podanym zabiegowi chirurgicznemu , starszym , o osłabionej odporności . To wystarczyło , by zaraził się nużycą mimo, że psy przebywały od siebie w znacznej odległości. U Pazura również wdrożono leczenie, które nie przynosiły efektów. W chwili obecnej w schronisku przebywają dwa kolejne psy z podejrzeniem zarażenia nużycą, psom tym wdrożono już leczenie i mamy nadzieję, że poprzez wykrycie choroby we wczesnym stadium uda nam się wyleczyć oba psiaki. W schronisku przebywa obecnie 76 psów, większość z nich są to psy starsze, schorowane, o osłabionej odporności .To właśnie takie psy najbardziej narażone są na zarażenie się chorobą i u takich psów w warunkach schroniskowych wyleczenie tej choroby staje się bardzo trudne . Ryzyko rozprzestrzenienia się choroby było zbyt duże więc decyzja jaka zapadła naszym zdaniem była decyzją dobrą, mającą na uwadze dobro wszystkich jeszcze zdrowych psów przebywających w schronisku. ”
Argument o możliwości zarażenia się psów tą choroba jest według nas jedynie zasłoną dymną mającą na celu przekonanie ludzi, że decyzja podjęta przez schronisko była słuszna, tym bardziej, że wcześniej Simba przebywała w boksie z innym psem o imieniu Majka. Czy wtedy nie było ryzyka zarażenia? Uważamy, że nie było takiego ryzyka, tym bardziej, że zadaliśmy takie pytanie innym specjalistom, pozwolimy sobie przytoczyć odpowiedzi:
„Nużyca nie jest choroba zaraźliwą w ścisłym słowa znaczeniu. Nużeńce zasiedlają skórę praktycznie każdego psa w wieku szczenięcym (od matki w czasie karmienia) i u ogromnej większości psów te pasożyty są na skórze w niewielkiej ilości, jednak nie powodują choroby w normalnych warunkach. Choroba pojawia się dopiero w pewnych okolicznościach gdy dojdzie do zwiększenia się liczby pasożytów. Zapewne wiele psów z otoczenia tych dwóch chorych ma na skórze nużeńce jednak nie choruje.”
„Zdecydowanie nie. każde zwierzę ma swojego nużeńca (ludzie też). Nużeniec uaktywnia się i namnaża w momencie spadku odporności. Nie ma możliwości żeby zarazić się nużeńcem od chorego zwierzęcia.”
Otrzymaliśmy jedną odpowiedź „tak”, ale bez konkretnego wyjasnienia.
Zadaliśmy również pytanie „Czy istnieje oraz jak duże jest ryzyko epidemii nużycy?”
„W kontekście tego co napisałem nie ma czegoś takiego jak epidemia nużycy bo nie jest to choroba zakaźna.”
Padła jedna odpowiedź „tak” również w kontekście psów w młodym wieku.
„W chwili obecnej w schronisku przebywają dwa kolejne psy z podejrzeniem zarażenia nużycą, psom tym wdrożono już leczenie i mamy nadzieję, że poprzez wykrycie choroby we wczesnym stadium uda nam się wyleczyć oba psiaki.”
Postanowiliśmy powielić to zdanie, gdyż jest ono o tyle ważne, że do tej pory nie uzyskaliśmy odpowiedzi na pytanie: Które psy miały podejrzenie nużycy? Weterynarz był pytany o to osobiście przez członkinię naszego stowarzyszenia. Na pytanie również nie odpowiedziano na portalu facebook, zostało ono umieszczone pod przytoczonym oświadczeniem. W związku z tym śmiemy podejrzewać, że jest to kolejny argument mający zamydlić oczy osobą nie znającym całej sytuacji, a przede wszystkim tych psów.
„Udało nam się ją podleczyć. Niestety bardzo szybko nastąpił nawrót choroby i jej stan pogarszał się z dnia na dzień”
Mimo iż widywaliśmy te psy trzy razy w tygodniu nikt nie zauważył, że stan Simby się pogorszył, przeciwnie według wolontariuszy którzy się nią opiekowali było dużo lepiej. Nie trzeba mieć wykształcenia weterynaryjnego, żeby widzieć kiedy stan psa się pogarsza, a kiedy jest lepiej.
Z tego co napisaliśmy wynika jeszcze jeden problem. Dlaczego skoro jak twierdzi schronisko stan Simby się pogorszył nie zostało o tym powiadomione stowarzyszenie, które wkłada wiele pracy by tym psom było coraz lepiej i ma prawo wiedzieć jaki jest stan zdrowia ich podopiecznych.
„Weterynarz w schronisku nigdy nie podejmował pochopnych decyzji dotyczących eutanazji. Do schroniska trafiają czasami psy w tragicznym stanie, których rokowania są słabe ale zawsze podejmowane jest leczenie i często są to działania skuteczne. W artykule można przeczytać wypowiedź wolontariuszki, która znalazłszy Simbę, sądziła , że pies zostanie uśpiony, jednak weterynarz tego nie zrobił bez próby wyleczenia psa , co świadczy o właściwym podejściu do zwierząt.”
Wypowiedź wolontariuszki nie została przytoczona prawidłowo i w całości dlatego też pozwolimy sobie przytoczyć całą wypowiedź:
„Simba [*] . Odeszłaś . Myślałam że uśpią cię w schronisku na samym początku , jak do niego trafiłaś , bo twoja choroba wyglądała strasznie . Ale nie . musieli uśpić ciebie przy samym końcu leczenia . Kocham cię , na zawsze zostaniesz w moim serduszku , wiedziałam to już gdy znalazłyśmy cię z dziewczynami . Pamiętam jakby to było dzisiaj . Jaka byłaś słaba .. Kiedy to piszę , nie mogę powstrzymać się od płaczu . Bardzo Cię kocham . Na zawsze . Mam nadzieję że za tęczowym mostem będzie ci lepiej . [*] Moja na zawsze. Szkoda że "umarłaś" w schroniskowych warunkach , a nie w cieplutkim domku ...”
Naszym zdaniem nie podjęto wystarczających środków, aby tym psom umożliwić lepsze życie, poza kratami. Jeśli obawiano się epidemii, czemu nie podjęto próby znalezienia domów tymczasowych, wyeliminowałoby to ryzyko, które i tak według nas nie istniało. Gdyby nasze stowarzyszenie zostało poinformowane, że jeśli oba psy nie zostaną zabrane ze schroniska to zostaną uśpione, nasza reakcja byłaby natychmiastowa, a psy bezpiecznie czekałyby na adopcję w domach tymczasowych i pod opieką weterynarzy.
"W chwili obecnej walczymy o Farcika , który do schroniska trafił w agonalnym stanie ( na zdjęciu poniżej) , psiak, który kwalifikował się do eutanazji jest już u nas od miesiąca i ma się lepiej... i żyje.”
Przykład Farcika w kontekście Simby i Pazura według nas jest nietrafiony tym bardziej, że trafił do schroniska podczas naszego wolontariatu, to nasi wolontariusze oczyścili go z robaków które już zaczynały go pożerać. To my dzwoniliśmy do weterynarza i prosiliśmy o pomoc. Farcik otrzymał pomoc jednak według nas niewystarczającą, gdyż po ponad miesiącu jego obecności w schronisku dowiedzieliśmy się, że jest on jedynie podtrzymywany przy życiu, nasza reakcja była natychmiastowa, wymusiliśmy badania Farcika, po czym został zabrany przez członkinię naszego stowarzyszenia do domu tymczasowego, która tak pisze o jego zdrowiu:
„Abstrahując od sprawy uzasadnienia uśpienia Simby i Pazura, proszę osobę odpowiedzialną za działalność Schroniska w Żarach, o wyjaśnienie, KTO podejmuje decyzje o eutanazji zwierząt znajdujących się pod opieką Schroniska? W oficjalnym komentarzu zaznaczyliście Państwo, że piesek Farcik kwalifikował się do uśpienia. Dlaczego więc, mimo wszelkich przesłanek, została podjęta decyzja o podtrzymywaniu go przy życiu? Rozumiem, oczywiście że staracie się Państwo "walczyć" o każdego pieska, jednak nie potrafię zrozumieć, na czym polegała taka walka...przecież Farcik nie został poddany intensywnemu leczeniu, którego wymagał, lecz po prostu egzystował w brudnej klatce - co prawda dostawał wodę i karmę, ale nie mógł się sam odżywiać, bo jest niewidomy, a węchem się nie mógł kierować, gdyż miał nosek zapchany wydzieliną związaną z zapaleniem płuc. To wolontariusze z "Aportu" myli go, ściągali robaki, które jadły go żywcem, przemywali zaropiałe oczka, podstawiali mu miskę z karmą pod pyszczek, bo sam nie był w stanie do niej podejść... Moim zdaniem Farcik cudem przeżył do momentu, kiedy Stowarzyszenie "Aport" uzyskało pozwolenie na zajęcie się nim i umieściło w domu tymczasowym. Dlaczego, mimo wielokrotnych próśb i pytań nikt nie był w stanie (lub nie chciał) powiedzieć czegokolwiek o jego zdrowiu - o silnej anemii, o powiększonej wątrobie, przeroście prostaty, zaburzeniach hormonalnych i zapaleniu płuc??? Dlaczego nikt nie zajął się jego biednymi, chorymi oczkami??? Dlaczego "walcząc" o jego zdrowie doprowadzono do tego, że jego stan się pogorszył. O prawdziwym stanie jego zdrowia dowiedziałam się, dopiero podejmując leczenie w ramach pobytu pieska w dt. Leczenie to jest finansowane ze środków Aportu i prywatnych pieniędzy wolontariuszy i członków tego Stowarzyszenia. Proszę o poważną odpowiedź na te pytania. Bo na jedno, podstawowe: "Czy Farcik będzie żył?" - znam już odpowiedź i niestety - nie padła ona ze strony Schroniska. Pozdrawiam i poniżej załączam zdjęcie izolatki, w której przebywał Farcik tuż przed zabraniem go do domu. Nie wydaje mi się, że są to odpowiednie warunki, w których powinien przebywać ciężko chory pies, lub jakakolwiek istota - chora czy nie. Myślę, że to powinno niektórym dać do myślenia i zastanowienia się nad prawdziwością deklaracji i odpowiedzi padających ze strony administracji Schroniska. Z poważaniem MO.”
Obecnie Farcik czuje się lepiej i zaczyna powolutku dochodzić do zdrowia.
Po lewej Farcik po półtorej miesiąca przebywania w Schronisku (zdjęcie u góry 8.09), po prawej już w DT (zdjecie u góry 17.09)

Schronisko z nami nie współpracuje i traktuje jak wrogów z prostego powodu wytykamy im wszelkie nieprawidłowości. Chcemy otrzymywać informacje o stanie zdrowia zwierząt, którymi się opiekujemy, chcemy wiedzieć kiedy możemy się spodziewać najgorszego, a kiedy możemy spać spokojnie nie martwiąc się o zdrowie naszych podopiecznych.
Wyciągnęliśmy rękę do ZGM zarządzającego schroniskiem i prosiliśmy o powołanie komisji do spraw eutanazji, aby nie zdarzały się kolejne sytuacje podobne do tej, oto otrzymana odpowiedź:

Ze swojej strony pragnę jeszcze przytoczyć słowa jednej z wolontariuszek, słowa rozpaczy i bezradności:
„Po co zajmujemy się tymi psami skoro oni i tak je usypiają”
Po to aby nie dochodziło do tego typu sytuacji, aby każdy z tych psów miał chociaż jedną osobę która przychodzi właśnie do niego i aby nigdy nie musiały odchodzić samotnie, nawet jeśli muszą odejść za kratami schroniska.
Wiktoria Jureczko
wolontariuszka, opiekunka wolontariatu, członkini stowarzyszenia,
a przede wszystkim jedna z opiekunek Simby
Pytania dotyczące nużycy zostały zadane: Centrum Pomocy Zwierzętom „TRIP”, w grupie „Towarzystwo Weterynaryjne” gdzie odpowiedzieli nam Pan Robert Rzepnicki i Pani Aleksandra Tchir oraz Panu dr hab. Rafałowi Sapierzyńskiemu z Szkoły Głównej Gospodarstwa Wiejskiego w Warszawie który prosił żeby jego wypowiedź traktować jako zdanie na temat, a nie opinię.
Za odpowiedzi serdecznie dziękujemy!!!